Pakujesz berbecia w sztywny kombinezon, wpychasz do wózka, zakrywasz kocem i ruszasz przed siebie. Bo dziecko musi iść na spacer. Trzeba je wywietrzyć, jak stare skarpetki. I nie ważne, że na zewnątrz leje, mokro i zimno, Ty Matko, ruszasz. I nic Ci nie stanie na przeszkodzie. Idziesz do parku, kręcisz się po osiedli, w ramach rozrywki zahaczasz o lidla. I mijasz po drodze te same matki, tak samo wyrwane z ciepłych pieleszy na obowiązkowy spacer.
Już wiesz, że ta od błękitnego wózka to ma 3-miesięczną Julkę, a ta z czarną spacerówką kupowała winogrona na targu. Ot, taka rozrywka. Tyle Twego, co zaobserwujesz. Może nawet czasem z którąś pogadasz. Ale nie za długo. Z zazdrością patrzysz na mamy kilkulatków, które spacerują przymuszone razem, bo ich dzieci 3 minuty temu połączyła największa na świecie przyjaźń. Ty idziesz dalej, sama, dzierżąc telepiący się na kostce brukowej wózek. Bez celu. Tzn. jakiś tam cel masz, dziecko wywietrzyć, własny tyłek rozruszasz. Może spadną te ostatnie kilogramy, co po ciąży jakoś uparcie się Ciebie trzymają. I tak drepczesz, robiąc 7 kółko wokół niedziałającej fontanny. W głowie układasz listę zakupów. Przestań. Przez moment zastanów się, jaką matką spacerową jesteś 🙂
1. Gondolowa królowa
Po raz pierwszy z nową furą na dzielni. Ewentualnie po raz drugi. Dumnie pręży wypełniony mlekiem cyc i pcha wózek niczym karocę. Bądź sunie dostojnie jak czołg. Z namaszczeniem omija każdy kamyczek, gałązkę i psią kupę na drodze. Co by wstrząsów dzieciu nie dostarczać. Jak wachlarzem macha parasolką, co 30 sekund zmieniając jej ustawienie, by żaden nieproszony promień słońca nie prysnął w niemowlęcą buzię. Uśmiecha się czule do zawiniętego w bety stworzonka. Wypełnia ją duma i hormony. Chyba bardziej hormony. I tylko wytrawny obserwator zauważy, jak ukradkiem wyciera z czoła kropelkę potu, bo w gruncie rzeczy pada na twarz. Nie spała od 3 dni, a ostatni raz ciepły posiłek jadła w 1973.
2. Mama na dragach
Poznasz ją po klekoczącej spacerówce, 3 siatkach z biedry, za sobą zostawia ślady z piasku, bo ostatnie wakacje spędziła w piaskownicy na osiedlu i jeszcze nie pozbyła się zapasów piachu. Matka kilkulatka. To jej ostatnie chwile za sterami wózka. Na razie jeszcze pędzi, pędzi ile sił w nogach, żeby tylko mały stwór nie wysiadł. Ona już wie. Jak tylko dziecko z własnym napędem opuści wózek, jej świat się zatrzyma. Zmniejszy obroty i już nic nie będzie takie, jak miało być. Nie zrobi zakupów, nie ugotuje pomidorowej z ryżem, nie wyczyści kotu kuwety. Za to obejrzy każdy kamyczek, zbierze bukiecik ze zwiędniętych dmuchawców, zapłacze nad zdechłą wroną za krzakiem i stanie na każdym murku na osiedlu. Na KAŻDYM!
3. Matka Szczęściara
Spotkasz ją na ławce. Z książką lub – co gorsza – z telefonem w dłoni. Wszystkie jej zazdrościmy, nie wszystkie się przyznajemy. Jej dziecko nie potrzebuje bujania, chodzenia i telepania wózkiem w rytm hitów disco. Ono śpi. Tak po prostu. I nie budzi się w ułamek milisekundy po zatrzymaniu wózka, jakby ktoś mu czujnik ruchu wetknął w… pieluchę. Więc Matka Szczęściara nadrabia zaległości na pudelku, gada z koleżanką i robi milion rzeczy, na które inne spacerujące matki mają ochotę. I tylko jedna rzecz daje im poczucie równowagi w świecie. Doskonale wiedzą, że śpiące dziecko na spacerze, nie będzie już spało w domu. Sprawiedliwość zachowana, można iść dalej.
4. Matki zgrupowane
To najniebezpieczniejsza postać matki spacerującej. Zdążyła już przybrać formę mnogą i wraz z licznymi kompanami i ich wózkami okupuje okoliczne przybytki: wszystkie ławki w parku, osiedlową kawiarnie, a ich trzódka zajęła ostatnie wolne miejsca na placu zabaw. Lojalnie ostrzegam przed próbą walki. Rozjuszone Matki Zgrupowane mogą potrącić wózkiem lub – wyciągnąć broń ciężkiego kalibru – nasłać na wroga dzieci z milionem pytań. Najbezpieczniejszą formą kontaktu jest zejście z drogi albo przyłączenie do watahy. Polecam drugą metodę. Na szczęście Matki Zgrupowane występują w przyrodzie najrzadziej.
5. Matka Wszechwiedząca
Tej boją się wszyscy. Krąży po parku, by rozsiewać swe dobre rady. Najczęściej można ją spotkać, jak przypuszcza atak na niczego nieświadomą Gondolową Królową. A trzeba wiedzieć, że atakuje znienacka. Zadaje niewinne pytanie, czy nasz berbeć próbował już marchewki i nie czekając na odpowiedź, rozpoczyna swój wywód. Jej porady zwykle są tylko tłem do pochwalenia się, więc już w drugim zdaniu mamy szansę usłyszeć, że jej Celinka czy Onufry to już jak miała 3 miesiące, wstawała przy kredensie i odmieniała przez przypadki. Istnieje sposób na Matkę Wszechwiedzącą. Wystarczy wspomnieć, że Wasza półroczna pociecha właśnie wyrecytowała alfabet od tyłu i lecicie, bo zaraz zaczynacie lekcje skrzypiec. Ucieknie sama… ćwiczyć alfabet.
I jak, droga Mamo? Znalazłaś dla siebie jakiś typ? Czy może zabrakło kogoś na mojej liście? 🙂